Olivia Bauer

„Chlubimy się z ucisków, wiedząc, że ucisk wyrabia wytrwałość, a wytrwałość – wypróbowaną cnotę, wypróbowana cnota zaś – nadzieję. A nadzieja zawieść nie może, ponieważ miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany” (1. List do Rzymian 5:2-5)

Jest to jeden z moich ulubionych fragmentów Biblii, jednak przez długi czas nie mogłam zrozumieć w jaki sposób „doświadczenie wyrabia nadzieję”. Potrafię wytłumaczyć sobie sens fragmentu do słów „wytrwałość wyrabia cnotę”, jednak w jaki sposób trudne doświadczenia, które rozwijają charakter mogą wzmagać naszą nadzieję?

Moje cyniczne ja podpowiadało mi, że bardziej prawdopodobna jest odwrotna kolejność powyższej zależności. Miałam świadomość tego, że w życiu czekają na mnie różne zakręty i przeszkody. Wiedziałem, że życie nie jest usłane różami. Nie rozpatrywałem tego jako coś „złego”, ale to nie była „nadzieja”.

Całkiem niedawno zaświtało mi, że często zadawalam się powierzchownym znaczeniem słowa nadzieja. „Mam nadzieję, że jutro będzie ładna pogoda.” „Mam nadzieję, że wszystko się ułoży.” Sposób w jaki zwykło się używać słowa „nadzieja” ma niemalże fatalistyczny wydźwięk. To na co liczymy, mamy nadzieję, może powieść się lub nie, więc zwłaszcza gdy mamy niewielką (lub zerową) kontrolę nad  rezultatem, jedyne co możemy  zrobić to właśnie liczyć na coś, mieś na coś nadzieję.

Ale apostoł Paweł nie mówi o nadziei jako pobożnym życzeniu. Mówi o nadziei opartej na Ewangelii. Jest to nadzieja oparta na wierze w Boską miłość i Jego plan względem nas osobiście jak i względem całej ludzkości. W swoim liście do Hebrajczyków, Paweł pisze, „Trzymajmy się jej [nadziei] jako bezpiecznej i silnej kotwicy duszy.” [List do Hebrajczyków 6:19]. Gdy stajemy w obliczu trudności, pustki lub beznadziejności, owa nadzieja w swoim najgłębszym i najprawdziwszym znaczeniu staje się jaśniejsza, silniejsza. W taki oto sposób kształtowanie i pogłębianie naszego charakteru wyrabia nadzieję.

Nadzieję za sprawą której nie wzdrygamy się przed próbami losu, nadzieję dzięki której nie stajemy pełni obaw w obliczu niepewności. Nadzieję, która „zawieść nie może” i nie zawodzi. Dlaczego? Dlatego, że pochodzi z miłości Boga, która „rozlana jest w sercach naszych”. Z tej miłości rodzi się wiara, nadzieja, i jeszcze więcej miłości. Jest to wspaniały, piękny i doskonały cykl, ciągle trwająca wymiana nadziei i zaufania, którą dał Bóg, aby przeprowadzić nas przez życie, bliżej Niego.