Kilka miesięcy po narodzinach naszego trzeciego dziecka odkryłam, że walczę o wyjście z “poporodowego dołka”. Moja codzienna rutyna zamieniała się w ciąg obowiązków i terminów, które w moim odczuciu nigdzie mnie nie prowadziły, nie wspominając już o noworodku, który nieustannie domagał się mojej opieki. Mój umysł czuł się ciągle zmęczony, a serce było ciężkie. Nie potrafiłam określić, co sprawiało, że czułam się przygnębiona.
Dla kontrastu, mój mąż wszedł w fazę motywacji. Wcześnie wstawał, uczył się i pracował, zawsze szukał sposobów, aby jak najlepiej wypełnić chwile w ciągu dnia. Ponieważ w moim życiu nie było takiej samej motywacji, zaczęłam się do niego dystansować. Przypuszczam, że w pewnym sensie byłam zazdrosna o jego postępy i byłam zła na siebie, że nie udało mi się wyjść z tego załamania tak szybko, jak bym chciała.
W końcu zebrałam się na odwagę i powiedziałam mojemu mężowi o moim emocjonalnym upadku, postanawiając, że przynajmniej pomoże mu to zrozumieć, dlaczego nie wydaje mi się, żebym wzięła życie za rogi. Wysłuchał mnie cierpliwie i po prostu stwierdził, że choć zastanawiał się nad tym, chciał dać mi czas na uporanie się z tym, z czym przyszło mi się zmierzyć. Chociaż nie doświadczyłam natychmiastowego odbicia, poczułam ulgę, że wyraziłam to, przez co przechodziłam, choćby dlatego, że byłam w stanie ująć w słowa to, z czym się borykałam.
W tym samym tygodniu mój mąż wyjechał z miasta na kilka dni w podróż służbową. To był pierwszy raz, kiedy nie było go w domu od czasu narodzin naszego trzeciego dziecka. Byłam zdumiona odbiciem ducha, którego doświadczyłam w ciągu tych kilku dni i jak bardzo prawdziwe stało się dla mnie powiedzenie “nieobecność sprawia, że serce staje się milsze”. Zamiast rosnącego dystansu, który odczuwałam między nami, poczułam odnowioną miłość i podziw dla niego. To było tak, jakbym dokładnie widziała, gdzie on pasuje do mojego świata – jako mąż, ojciec naszych dzieci i przyjaciel.
Mam nadzieję, że będę mogła nieść moją wdzięczność za błogosławieństwa mojego życia – mojego męża, moje dzieci, miłość i szczęście, które rozjaśniają mój świat – przez wszystkie moje dni, nawet te dni, kiedy wszystko wydaje się szare i ponure. Wspominanie i docenianie miłości, która wypełnia mój świat, dodaje otuchy mojemu duchowi. Przypomina mi, jak bardzo jestem błogosławiona.