Uczę się tego jak ważne jest czerpanie przyjemności z podróży, a nie tylko zachwycanie się końcowym celem. Cel określa podróż i oczywiście jest bardzo istotny. Ale często więcej czasu poświęcamy na samą podróż aniżeli na cieszenie się końcowym celem. Dlatego też, warto nauczyć się doceniać to co dzieje się z dnia na dzień.
Będąc niecierpliwą osobą, z przyzwyczajenia koncentruję się na celu, nie zwracając zbytniej uwagi na szczegóły wydarzające się w czasie kolejnych dni prowadzących do danego celu. Wiele razy, kiedy byłam sfrustrowana koniecznością czekania dni, miesięcy, a czasem nawet lat, aby osiągnąć jakiś cel, marnowałam czas na ciągłe spoglądanie na zegarek i niecierpliwe wyczekiwanie na to co się wydarzy, zamiast cieszyć się każdą minutą i małymi błogosławieństwami, które nasz Stwórca tak troskliwie nam daje każdego dnia.
Na przykład, w zeszłym roku w styczniu zaplanowaliśmy w sierpniu odwiedzić moją rodzinę w Portugalii – tak więc zaczęłam odliczanie dni do podróży. Od tego czasu, najważniejszą rzeczą każdego dnia było dotarcie do jego końca, ponieważ każdy miniony dzień oznaczał, że sierpień nadejdzie szybciej. Przez takie nastawienie, zaczęłam odczuwać znużenie codziennymi zajęciami, zamiast cieszyć się i dziękować za każdą chwilę życia.
W minionych miesiącach, słuchałam różnych wykładów, które pomogły mi zrozumieć lekcję. Wczoraj popołudniu, wraz z moim mężem udaliśmy się na spacer do pobliskiego parku. Zabraliśmy ze sobą kosz z kolacją, którą zjedliśmy w parku po spacerze. W pełni cieszyliśmy się wspólnym czasem, rozmawiając dziękowaliśmy za możliwość zjedzenia kolacji w tak pięknym otoczeniu, za dobre zdrowie, którym się cieszymy, za spokój, który wypełnia nasze dusze i przede wszystkim za życie, które jest warte przeżycia.