Niektórzy mówią, że szczęście jest tym, czym je uczynimy. Im więcej czasu spędzam z pewnym przyjacielem, tym bardziej jestem przekonany, że to prawda.
Kilka lat temu był odnoszącym sukcesy biznesmenem. Wtedy jeden z jego pracowników załamał się i pojawił się ze strzelbą, zamierzając zabić jak najwięcej osób. Próbując go rozbroić, mój przyjaciel stracił rękę i oko. Kiedy kilka tygodni później został wypisany ze szpitala, jego oszczędności przepadły. Moja żona i ja poznaliśmy go, gdy zaczęliśmy pracować jako wolontariusze w schronisku dla bezdomnych, w którym mieszkał. W tym czasie cierpiał również na chorobę Parkinsona i poważną postać raka skóry. Ledwo mógł chodzić lub samodzielnie wstać z krzesła, ale był jednym z najbardziej pogodnych i pozytywnych ludzi, jakich kiedykolwiek spotkałem.
Od tego czasu przeniósł się ze schroniska do mieszkania, gdzie żyje z niewielkiej emerytury. Dwie operacje powstrzymały raka, zanim zdążył się rozprzestrzenić, a leki i terapia pomagają mu radzić sobie z chorobą Parkinsona. Wciąż jednak, gdy ma zły dzień, jest bardzo niewiele rzeczy, które może zrobić dla siebie. Zabieranie go na wizyty lekarskie i zakupy było dla mnie pouczającym doświadczeniem. Niezależnie od tego, co robimy i jak uciążliwe jest to dla niego, ma tajny cel: nigdy nie zostawia nikogo bez uśmiechu. I zawsze mu się to udaje. Uczy się imienia każdego, włącza je do swojego radosnego pożegnania i pamięta o nim następnym razem. Znajduje okazje, by podnosić ludzi na duchu i jest hojny w komplementach. Opowiada banalne dowcipy. Wyśmiewa się z samego siebie. Bez względu na wszystko.
Wielu ludzi na jego miejscu obwiniałoby Boga lub stałoby się zgorzkniałymi, ale nie mój przyjaciel. “To nie jest sposób na życie – a ja wciąż mam wiele do zrobienia” – powiedział mi.
Szczęście jest tym, czym je uczynimy.