Historia Williama Gladstone’a (1809–1898), wybitnego polityka i czterokrotnego premiera Anglii, przypomina nam, jak niezwykłe może być życie w służbie dla innych. Gladstone, głęboko wierzący chrześcijanin, nie ograniczał swojej wiary do murów kościoła czy własnych przekonań. Nawet w chwilach, gdy zajmował się sprawami państwa, znajdował czas, by dzielić się dobrą nowiną – choćby z małym gazeciarzem przy schodach do parlamentu.
Pewnego dnia jednak ten codzienny rytuał przybrał dramatyczny obrót. Do Gladstone’a i jego sekretarza podbiegł inny chłopiec, informując, że gazeciarz został poważnie ranny w wypadku i pragnie, by premier go odwiedził. Gdy sekretarz protestował, przypominając o pilnym przemówieniu, które mogło wpłynąć na bieg historii, Gladstone podjął decyzję, która odsłania prawdziwy wymiar jego wiary. „Jedna nieśmiertelna dusza jest warta więcej niż moje przemówienie w parlamencie” – powiedział i udał się na poddasze, by towarzyszyć chłopcu w ostatnich chwilach życia.
Tam, na prostym posłaniu, Gladstone pomógł chłopcu zwrócić się do Jezusa w modlitwie. Ostatnie słowa dziecka – „Wiedziałem, że przyjdziesz. Dziękuję, że mnie przyjąłeś” – były świadectwem, jak wielką wagę mogą mieć małe, osobiste gesty miłości i troski.
Ta historia przypomina nam, że każdy z nas, bez względu na swoją rolę w społeczeństwie, jest powołany do czegoś większego. Jezus powiedział: „Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam” (Ew. Jana 20:21). Apostoł Paweł pisał zaś: „Jesteśmy więc posłannikami Chrystusa, jakby przez nas Bóg napominał” (2 List do Koryntian 5:20). Bycie ambasadorem Chrystusa to nie tytuł, ale misja – codzienna gotowość do niesienia nadziei, dobra i Bożej miłości tam, gdzie jesteśmy.
Nie musimy zmieniać biegu historii, by nasza obecność miała znaczenie. Czasem wystarczy jeden krok, jedna rozmowa, jedno „przyjście” – tak jak Gladstone uczynił dla tego chłopca. Obyśmy i my byli wierni temu powołaniu, będąc światłem i świadectwem dla świata.