Czy kiedykolwiek mieliście poczucie, że życie zawiodło was na złą drogę, albo że nie było wam pisane, aby coś się powiodło? Był taki czas, kiedy moje życie wydawało się nie mieć sensu, niczym poplątane nitki na tylnej stronie gobelinu.

Ciężki przypadek skoliozy, czyli skrzywienia kręgosłupa, stał się przyczyną mojej depresji, kiedy byłam dzieckiem. Później, kiedy dorastałam, moja choroba potęgowała wszystkie zwykłe zmartwienia charakterystyczne dla wieku nastoletniego. To cud, że zdołałam przetrwać te wszystkie trudne lata, kiedy czułam się tak bardzo zagubiona i bezradna. Bóg był wtedy na najdalszym miejscu w moich myślach.

Kiedy miałam dwadzieścia kilka lat, przez parę lat pracowałam jako pielęgniarka na oddziale onkologicznym, ale bycie świadkiem takiego ogromu cierpienia, dzień po dniu, miesiąc po miesiącu, przerosło mnie. Byłam coraz bardziej rozczarowana życiem i nie wiedziałam do kogo zwrócić się o pomoc. Postanowiłam wyjechać z Niemiec z mojej ojczyzny i podróżować po świecie w poszukiwaniu prawdy. Dotarłam do Indii, gdzie po nieudanej próbie zostanie zakonnicą buddyjską, wyruszyłam na pielgrzymkę zakurzonymi drogami w poszukiwaniu spokoju, szczęścia i powodu do życia.

Któregoś dnia, będąc w północnych Indiach, wdałam się w głęboką rozmowę z pewnym młodym zagranicznym misjonarzem chrześcijańskim. Wyjaśniałam mu swoje liczne pytania na temat życia, a on pytanie po pytaniu, wskazywał mi odpowiedzi w kieszonkowej Biblii, którą miał ze sobą. Po siedmiu godzinach rozmowy wyczerpał się mój „worek” z pytaniami. Postanowiłam poddać próbie to co określał mianem „obietnic z Biblii”. Moje życie miało zmienić się na lepsze; miałam zobaczyć przednią stronę swojego gobelinu i wszystko miało zacząć nabierać sensu.

Nie miałam dużego doświadczenia emocjonalnego, kiedy zaprosiłam Jezusa do swojego życia, ale w przeciągu kilku kolejnych dni wydarzyło się coś wspaniałego. Słowa z Biblii karmiły moją duszę i stawały się coraz bardziej zrozumiałe.

Wydarzyło się to 40 lat temu. Od tamtego czasu, niczym złota nić wijąca się w gobelinie mojego życia, Słowo Boże prowadzi mnie przez góry i doliny, na słońcu i w cieniu, obok orzeźwiających strumyków i przez pustynne równiny. Niezależnie od drogi, czy miejsca, zawsze napełnia moją duszę radością, spokojem i duchową mądrością.