Jedna z moich ulubionych historii bibilijnych jest dla mnie drogowskazem od czasu gdy zaczęłam pracować jako wolontariuszka w krajach misyjnych w 1987 roku. Historia ta jest dla mnie zarówno obietnicą, na której mogę polegać, jak i kuksańcem, którego nie mogę ignorować.

Oto jak przedstawia się ta historia: Bóg zesłał suszę, aby ukarać lud Izraela za jego nikczemność. Potok, przy którym mieszkał prorok Eliasz wysechł, skończyły się też zasoby żywności. Bóg nakazał Eliaszowi udać się do miasta Sarepty, gdzie spotka wdowę o dobrym sercu, wierzącą w Boga, która będzie go żywić, podczas gdy Eliasz będzie kontynuował swoją posługę.

Kiedy Eliasz zbliżał się do miasta, spotkał kobietę zbierającą drwa przy bramie miasta. Poczuł, że jest to ta wdowa, o której mówił mu Bóg. Zmęczony i głodny, poprosił niewiastę o wodę i kawałek chleba.

Kobieta popatrzyła na niego z niedowierzaniem i wytłumaczyła, że nie ma pieczywa, a jedyne co ma to garść mąki i odrobinę oliwy, które starczą na przygotowanie ostatniego bochenka chleba dla niej i dla jej syna. Będzie to ich ostatni posiłek zanim pomrą z głodu.

I wtedy Eliasz poprosił ją o rzecz niemożliwą: „Nie bój się! Idź, zrób, jak rzekłaś; tylko najpierw zrób z tego mały podpłomyk dla mnie i przynieś mi! A sobie i twemu synowi zrobisz potem.” Po czym zapewnił ją, że Bóg pobłogosławi ten ofiarny i bezinteresowny czyn: „Dzban mąki nie wyczerpie się i baryłka oliwy nie opróżni się aż do dnia, w którym Pan spuści deszcz na ziemię.” 1 Wdowa zrobiła to o co poprosił ją Eliasz i jak mówi Biblia, od tego czasu kobiecie nigdy nie brakowało ani mąki ani oliwy. Mieli wystarczającą ilość jedzenia, aby przetrwać głód. Bóg dotrzymał Swojej obietnicy. 2

Rozmyślając o wielu latach mojej pracy wolontaryjnej przy głodowym budżecie, uświadomiłam sobie, że mam podobną historię do opowiedzenia. Niemalże codziennie otrzymujemy prośby i apele o pomoc. Czasem jest to samotna matka i jej dzieci, albo grupa ubogich starszych ludzi, których spotykamy podczas misyjnych wypraw w wiejskie okolice. Czasem jest to pozostawiony własnemu losowi okradziony nieznajomy, albo głodne sieroty z trudem egzystujące w niedofinansowanych instytucjach, lub sąsiad, któremu zabrakło jakiegoś artykułu. Można by tak wymieniać bez końca.

W Kenii, wielokrotnie w ciągu dnia stajemy w obliczy wyboru „dać czy nie dać”, nawet gdy samemu żyje się skromnie. Mając siódemkę własnych dzieci do wychowania, często wydawało mi się, że mam uzasadnioną wymówkę, aby nie dawać. Ale zawsze wtedy czułam szarpnięcie Boga w moim sercu i poczucie obowiązku próby pomocy potrzebującemu.

Do dziś, po ponad 35 latach dawania, wciąż niczego nam nie brakuje. Nasza spiżarnia jest niczym wdowi dzban mąki, który nigdy nie jest pusty, a bak naszego dżipa jest jak jej baryłka oliwy, która nigdy się nie kończy. Cykl dawania wynagradzany jest ponownym napełnianiem. Nieustannie dajemy, aby Bóg napełniał nas Swoją dobrocią.

  1. 1 Księga Królewska 17:14
  2. Patrz 1 Księga Królewska 17:7-16